piątek, 4 czerwca 2010

Odszedł Adaś Pawlik - mąż Basi, nasz Przyjaciel z Warszawy

Basia i Adam Pawlikowie brali udział w imprezach AKT "Gronie" od ponad 25 lat. Zamieszczam poniżej wspomnienie pióra Basi poświęcone Adasiowi , w którego pogrzebie wziąłem udział 31 maja 2010 r.
Wieczny odpoczynek Racz Mu dać Panie!

Wspomnienie o

Adamie Stanisławie Pawliku

moim Kochanym Mężu,

dla mnie

Najpiękniejszym Darze Losu

jaki kiedykolwiek dostałam...

Na początku lata, 85 lat temu, w małym, ale pięknym i pełnym życia galicyjskim miasteczku Radymnie, rodził się ten, którego dziś żegnam, Adam Stanisław Pawlik. Był trzecim, ostatnim dzieckiem Antoniny i Franciszka. W rodzinnym domu i wśród bliskich nazywanoGo Dadek. Ot, najmłodszy, żywe srebro, wszę-dzie było Go pełno...

Po mieście dzieciństwa kolejnym ważnym w Jego życiu miejscem był Jarosław. Tam ukończył renomowane Liceum Handlowe, a na starym i pięknym jarosławskim cmentarzu pozostały groby Jego rodziców.

Po maturze studiował w Krakowie. Akademia Handlowa nadała Mu tytuł magistra nauk ekonomiczno-handlowych. Właśnie z Krakowem związał się na wiele , wiele lat. Wciąż w biegu, wciąż „do przodu”.

Prawie od początku swojej pracy zawodowej był dyrektorem. Najdłużej w Krakowskich Fabrykach Mebli, które przekształcił wraz z grupą zapaleńców w drugą w Polsce spółkę Furnel Interantional Ltd. Był blisko związany z twórcą szwedzkiej firmy Ikea, Ingvarem Kampradem.

Jego praca była bardzo wysoko oceniana, zarówno w kraju, jak i za granicą. Odznaczony wieloma najwyższymi odznaczeniami państwowymi i branżowym, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Wyposażał w meble m.in. krakowskie szpitale. Pomagał wielu innym instytucjom i zwykłym ludziom. Dla siebie czasu miał niewiele. Chyba najbardziej wzruszające są gratulacje i podziękowania, jakie otrzymywał od swoich pracowników, o których zawsze bardzo się troszczył i dbał. Wiele, wiele podpisów...
Mówili o Nim„Tato”... I w takim właśnie biegu dotarł do emerytury. Żegnano go dosłownie ze łzami, a do Warszawy, gdzie wtedy już mieszkał, przywiózł wypełniony po brzegi samochód kwiatów.

Ukochał Kraków miłością wielką i kochał go do ostatnich dni.
Tam przeżył przecież większość swego życia. Lata wspaniałej, z pasją wykony-wanej pracy zawodowej, swoje dwa małżeństwa. Zostawił tam Przyjaciół, Rodzinę w Wieliczce i groby Bliskich.

20 ostatnich lat swojego życia mieszka przy ul.Białostockiej, na warszaw-skiej Pradze. Tu zaprowadziła Go miłość. Był najlepszym mężem dla swojej żony, najwierniejszym Przyjacielem. Nawet, a szczególnie w najtrudniejszych chwilach.

15 lat temu po raz pierwszy zatrzymało się Jego zmęczone serce. Przeżył wtedy śmierć kliniczną, ale Dobry Bóg pozwolił Mu wrócić. Postawił przed nim jeszcze ogromnie trudne zadania do wykonania.
A On wywiązywał się z nich wspaniale – to czuła i niezawodna opieka Adasia pomogła jego żonie, Basi, dwukrotnie przetrwać bardzo ciężką chorobę i wrócić do normalnego życia.

Był bardzo związany ze swoją Rodziną, zarówno w Wieliczce, jak i Warszawie. Miał tak wielu oddanych Przyjaciół. Tu, w Warszawie jak i w Krakowie, Gliwicach, Katowicach, Gdańsku czy Jantarze.
Kiedy był potrzebny, zawsze można było na niego liczyć. Zawsze. Ci, którzy Go znali, pamiętają Jego otwartość, uśmiech, humor, dobroć.
Ostatnio jako zawsze uprzejmego, uśmiechniętego starszego pana, którego codziennie widywano z psami na spacerze. Bardzo kochał zwierzęta i zawsze bolał nad ich często smutnym losem.

A teraz Jego kochane , zmęczone, najlepsze serce zatrzymało się w tym biegu, w którym było od tak wielu, wielu lat.
Dobrych lat. Wypełnionych po brzegi. Nadszedł czas zasłużonego odpoczynku.

Módlmy się zatem, aby Dobry Bóg dał Mu wieczny spokój
i radość. Niech odpoczywa w pokoju...


Basia. Warszawa, 31 maja 2010, dzień pogrzebu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz