środa, 19 października 2011
47 Jesienny Rajd Studencki w Beskidach, 15/16.10.2011
W sobotę i niedzielę 15/16 października 2011 r., z udziałem 27 osób AKT "Gronie" zorganizował 47 Jesienny Rajd Studencki w Beskidach. Kierownikiem Rajdu była Grażyna Omeljaniuk - Szulc. Na trasie z Równicy do Brennej prowadził nas Andrzej Wisełka. DZIĘKUJEMY IM SERDECZNIE
Równica przywitała nas chmurami.
Przed schroniskiem PTTK na Równicy 785 m npm
Tu nas nie wpuścili (wesele po południu)
W "Zbójnickiej Chacie", mimo remontu chodnika byli gościnni.
Andrzej Wisełka - "podwójny przewodnik beskidzki" opowiedział nam o górach.
Większość uczestników udała się na szlak zielony do Brennej (~ 2 godz). I zaraz zrobiła się ładna pogoda.
Odpoczywaliśmy tylko po to by przedyskutować pojawiające się widoki.
U wylotu doliny Leśnicy czekał na nas autokar.
Niektórzy uczestnicy zobaczyli nawet stojący kilkanaście metrów dalej pomnik partyzantów.
Urszula nie bacząc na obecność wspólmałżonków przyniosła prezesowi z trasy pęk dzikiej mięty.
Już jesteśmy w schronisku KOSS zbudowanym i prowadzonym w Górkach Wielkich przez wnuczkę Zofii Kossak-Szczuckiej- Szatkowskiej.(www.kossakschronisko.pl)
Gdzie wita nas Kacperek - górecki skrzat.
Szybko się zakwaterowaliśmy.
Po czym Teresa zajęła miejsce w lektyce.
Rabendowie i Piotr Bednorz kręcą się przy grillu.
A Krzysiu Stojek zasiadł na "przedpiecku"
Na recepcji pojawił się tajemniczy napis.
Kierowniczka Rajdu sprawdza wygodę "owoców pleneru rzeżbiarskiego".
A to jest właśnie ta "ruina" tj. częśćiowo odnowione i zabezpieczone przed dalszym zniszczeniem ruiny dworku Kossaków.
Urszula Rabenda (Łątka) opowiada o zdobyciu Konstatynopola przez Turków, wewnątrz "przewietrznej" rotundy z malowidłem znanych malarzy na ten temat.
W ogrodach - jakżeby inaczej u Kossaków - ogromny biały koń (w tle kościół w Górkach Wielkich).
Najjaśniejszy punkt "śpiewanego wieczoru" - orkiestra: Basia Bańczyk - pianino, Maryla Horemska - skrzypce, Krzysiu Stojek - gitara lub skrzypce, przez parę minut zagrała na skrzypcach nawet Teresa Mastalerz. DZIĘKUJEMY.
W odnowionej części dworku Kossaków można kupić niektóre książki Zofii Kossak.
Po bardzo nowoczesnym - prywatnym muzeum oprowadziła nas wnuczka Zofii Kossak - Anna Fenby-Taylor.
Staramy się odwdzięczyć za bezpłatny wstęp - podpisując się na "liście obecności" co może pomóc pani Annie w zdobyciu funduszy europejskich na dalszą renowację obiektu.
Z kolei zwiedzamy państwowe muzeum Zofii Kossak w d. "domku ogrodnika" gdzie PP Szatkowscy mieszkali po powrocie z Anglii.
Certyfikat medalu "Sprawiedliwy wśród narodów świata" nadany pośmiertnie Zofii Kossak za ratowanie Żydów.
Tak wyglądał dworek Kossaków do 1945 r.
A tak wygląda dziś d. granica polsko-czeska w Cieszynie - Boguszowicach.
Kościół w Cierlicku na wzgórzu Kościelec.
Witają nas w Cierlicku: Pani Danuta Chwajol - Wiceprezes Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w Czechach i nasz Przewodnik - Pan Jan Przywara.
Słuchamy przewodnika
Pamiątkowy krzyż i pomnik J,Pelikana upamiętniające katastrofę lotniczą z 11.9.1932, w której zginęli Żwirko i Wigura.
Tablica pamiątkowa u stóp pomnika.
Składamy symboliczną wiązankę kwiatów przed pomnikiem.
Pamiątkowe zdjęcie prawie wszystkich uczestników 47 Rajdu Jesiennego.
Dom Polski zbudowany w Cierlicku przez PZKO dla uczczenia pamięci Żwirki i Wigury.
Tablica informacyjna na drzwiach Domu Polskiego.
Jedna z plansz na wystawie w Domu Polskim.
Kaplica - mauzoleum zburzona przez hitlerowców w 1940 r.
Dzwon pamięci, który nigdy nie zawisł na "Żwirkowisku".
W głównej sali ekspozycyjnej Domu Polskiego - pod sufitem modele RWD-6, na którym 28.08.1932 r. Żwirko i Wigura wygrali Challenge.
Fragment jednej z plansz w głównej sali ekspozycyjnej.
Model RWD-6 w drugiej sali ekspozycyjnej Domu Polskiego.
Życiorysy Żwirki i Wigury na jednej z plansz.
Wiersz - epitafium Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej (kuzynki Zofii Kossak) to jakby zwornik naszego 47 Rajdu.
Obiad zjedliśmy w restauracji rodziny DZIK w Czeskim Cieszynie.
A to miejsce wyznaczone dla palacych w tej restauracji (z wszystkich uczestników tylko Piotr Bednorz palił i tylko fajkę).
Zofia Kossak-Szczucka (Szatkowska) ur. 10 sierpnia 1889 w Kośminie (Lubelskie), zm. 9 kwietnia 1968 w Bielsku-Białej. Powieściopisarka była wnuczką Juliusza Kossaka, córką Tadeusza Kossaka - brata bliźniaka Wojciecha, kuzynką satyryczki Magdaleny Samozwaniec i poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Dzieciństwo i młodość spędziła na Lubelszczyźnie i na Wołyniu. Studiowała w szkołach sztuk pięknych w Warszawie i w Genewie. W 1915 roku wyszła za mąż za Stefana Szczuckiego i zamieszkała na Wołyniu gdzie przeżyła okres krwawych wystąpień chłopskich oraz najazd bolszewicki. Po śmierci pierwszego męża w 1921 roku zamieszkała w Górkach Wielkich.
W 1925 roku ponownie wyszła za mąż, za Zygmunta Szatkowskiego. W roku 1932 odznaczona nagrodą literacką województwa śląskiego. W 1936 otrzymała Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. W czasie II wojny światowej, w Warszawie prowadziła działalność konspiracyjną i charytatywną. Stała na czele Frontu Odrodzenia Polski, tajnej organizacji katolickiej, będącej kontynuacją przedwojennej Akcji Katolickiej. Współpracowała z polityczno-wojskową katolicką organizacją podziemną Unia. Była współredaktorką pierwszego pisma podziemnego "Polska Żyje". We wrześniu 1942 wraz z Wandą Krahelską powołała Tymczasowy Komitet Pomocy Żydom, przekształcony wkrótce w Radę Pomocy Żydom "Żegota". Za tę działalność, po wojnie odznaczona została medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". W 1943 aresztowana i więziona w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, (wspomnienia z obozu opisała w książce „Z otchłani”) przeniesiona do warszawskiego Pawiaka, skazana na śmierć. Uwolniona w 1944 dzięki staraniom władz podziemia, wzięła udział w powstaniu warszawskim. W 1945 skierowana w misji PCK do Londynu, pozostała na emigracji przez 12 lat gospodarując wraz z mężem na farmie w Kornwalii i kontynuując pracę pisarską. Po powrocie do kraju w 1957 osiadła ponownie w Górkach Wielkich. Jako publicystka współpracowała przede wszystkim z prasą katolicką. Dzięki umiejętności barwnego obrazowania, dużym walorom poznawczym i potoczystej narracji większość jej powieści historycznych zyskała również popularność wśród dzieci. W 1964 była jedną z sygnatariuszy „listu 34”, w którym przyłączyła się do protestu pisarzy w obronie swobody wypowiedzi. Należała do Rycerskiego i Szpitalnego Zakonu św. Łazarza z Jerozolimy, uhonorowana w nim Wielkim Krzyżem Zasługi.
Twórczość: Beatum scelus (Błogosławiona wina), Beatyfikacja Skargi, Bez oręża – powieść historyczna (1937), Błogosławiony Jan Sarkander ze Skoczowa, Bursztyny (1958), Chrześcijańskie posłannictwo Polski, Dzień dzisiejszy (1931, powiastka ziemiańska), Dziedzictwo – powieść historyczna (razem z Zygmuntem Szatkowskim), Gość oczekiwany – dramat, Gród nad jeziorem, Kielich krwi – obrazek sceniczny w dwóch aktach, Kłopoty Kacperka góreckiego skrzata (dla dzieci) (1924), Król trędowaty – powieść historyczna (1937), Krzyżowcy (1935, 4 tomy) ( wrażenia z podróży do Ziemi świętej wielką powieść historyczną o pierwszej wyprawie krzyżowej), Ku swoim – powieść dla młodzieży (1932), Legnickie pole (1930, przekład niem. O. F. Battaglii 1931), Na drodze – obrazek sceniczny dla młodzieży w 2 aktach, Na Śląsku, Nieznany kraj – wybór opowiadań (1932), Ognisty wóz , Pątniczym szlakiem. Wrażenia z pielgrzymki (1933), Pod lipą, Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917-1919 – powieść biograficzna (1922), Prometeusz i garncarz, Przymierze – powieść biblijna o patriarsze Abrahamie (1952), Purpurowy szlak, Puszkarz Orbano – powieść historyczna, Rewindykacja polskości na Kresach, Rok polski: obyczaj i wiara, S.O.S. ... ! – powieść, Skarb Śląski, Suknia Dejaniry, Szaleńcy Boży (1929), Szukajcie przyjaciół – powieść dla młodzieży (1933), Topsy i Lupus – powieść dla młodzieży (1931), Trembowla – powieść historyczna , Troja północy (razem z Zygmuntem Szatkowskim) – powieść historyczna o Słowianach połabskich , W Polsce Podziemnej: wybrane pisma dotyczące lat 1939-1944, Warna, Wielcy i mali (1927), Z dziejów Śląska, Z miłości – powieść (1925), Z otchłani: wspomnienia z lagru, Złota wolność (1928, 2 tomy, przekład szwedzki 1931). m.in. wg http://www.zofiakossak.pl/?biografia,8
HISTORIA MIEJSCA wg http://www.koss-schronisko.pl/6,pl,kronika.html
Schronisko Młodzieżowe „Koss” powstało w dawnych zabudowaniach folwarku Tadeusza i Anny Kossaków. W „Stajni harcerskiej” urządzono pokoje sypialne, a „Lodownię dworską” zamieniono w miejsce spotkań przy kominku i posiłkach. Kossakowie przyjechali do Górek Wielkich w 1922 r. w poszukiwaniu nowego gniazda dla swojej rodziny. Poprzednie, na Wołyniu legło w gruzach. Zniszczyła je Rewolucja Bolszewicka. W 1923 r., po śmierci męża Stefana Szczuckiego, córka Zofia z synami: Julkiem i Tadziem, zamieszkała z rodzicami. Dwór w Górkach miał ponad 300 lat i bogatą przeszłość. Wyglądem przypominał warowny zamek, który strzegł wejścia do przepięknej doliny Brennicy, otoczonej łagodnymi beskidzkimi zboczami. Miejsce to przyjęło gościnnie bezdomną rodzinę, a oni bardzo je pokochali. Rosnąca sława pisarki, Zofii Kossak, staropolska atmosfera, przepiękne okolice, przyciągały do Górek znanych pisarzy i twórców, stając się w tym czasie intelektualnym centrum regionu. Bywali w Górkach m.in. Jan Parandowski, Maria Dąbrowska, Melchior Wańkowicz z żoną i córkami, Stanisław Ignacy Witkiewicz, którego żoną była kuzynka Zofii, Jadwiga Unrużanka. Bywał Jan Sztaudynger, Czesław Kuryatto – malarz wykonujący rodzinne portrety, Wojciech Kossak, ze względu na podobieństwo do brata bliźniaka – majora, nie do odróżnienia przez dworską służbę, z dziećmi (poetką Marią Pawlikowską-Jasnorzewską, satyryczką Magdaleną Samozwaniec i Jerzym – malarzem, jak ojciec i dziadek). Po wielu z nich, major Kossak wysyłał na stację kolejową w Skoczowie bryczkę zaprzężoną w dwa dorodne cuganty. Folwark Tadeusza Kossaka specjalizował się w hodowli bydła. Sprowadzone ze Szwajcarii stado płowych krów pasło się na buczańskich łąkach. Mleko zwożono do lodowni. Tam je schładzano i przygotowywano do transportu lub dalszego przerobu. Zimą zwożono do lodowni wielkie bryły lodu, wycięte z zamarzniętej tafli pobliskich stawów. Układano je warstwami w piwnicy a po przesypaniu trocinami, zamykano szczelnie. Podłoga budynku była stale lodowata. Na niej stawiano bańki ze świeżo udojonym mlekiem. Lód utrzymywał się przez całe lato, aż do następnej zimy. W upalne dni dzieci dworskie bardzo cieszył widok kobiety, ubranej w kożuch, zmierzającej w kierunku lodowni. Znaczyło to, że na deser będą lody. W latach 30-tych w okresie wielkiego kryzysu światowego, nie mogąc sprostać spłacaniu kredytów Tadeusz Kossak postanowił część majątku sprzedać Związkowi Harcerstwa Polskiego. Tak w Górkach Wielkich powstała Harcerska Szkoła Instruktorska ZHP, prowadzona przez Aleksandra Kamińskiego (dh. „Kamyka”). Harcerstwo przejęło cały folwark, bydło i pola. Zdecydowano wybudować nową stajnię wzdłuż południowej strony podwórza, naprzeciwko dworu. W stajni zamieszkały klacze ze źrebiętami, które wychodziły samopas i często zaglądały do okien dworu spodziewając się smakołyków. Nadeszła wojna. Majątek zajął okupant. W 1945 r. spłonął dwór. Folwark podupadł. Harcerze zostali zmuszeni do opuszczenia Stanicy. Dawnych właścicieli wojna rzuciła za granicę. Nie został nikt, kto mógłby zadbać o naprawę zdewastowanych budynków. Część majątku rozparcelowano i utworzono Rolniczą Spółdzielnię Produkcyjną. Z biegiem lat, stajnia opustoszała, konie zastąpił traktor, lodownia stała się magazynem. Folwark zmierzał do upadku. W 1973 r. domek, w którym mieszkał ogrodnik Kossaków stał się muzeum biograficznym Zofii Kossak Szatkowskiej. Muzeum i otaczający ruiny dworu park znów zaczęli odwiedzać ludzie zainteresowani życiem i twórczością wielkiej pisarki. W trosce o najbliższe otoczenie, wnuczka wraz z rodziną postanowiła „ożywić” to miejsce, urządzając w dawnej stajni i lodowni Schronisko „Koss”. 16 czerwca 2007 r. uroczyście rozpoczęło ono działalność, szeroko otwierając drzwi dla gości z bliska i daleka. Historia zatoczyła koło.
(wg strony internetowej schroniska KOSS http://www.koss-schronisko.pl/ )
HISTORIA ŻWIRKOWISKA
Kilka miesięcy temu wróciłam z Polski. Podczas tego pobytu miałam okazję poznać mały park leśny na zboczu kościeleckiego wzgórza nazwany „Żwirkowisko” - miejsce, gdzie tragicznie zginęli legendarni polscy lotnicy Franciszek Żwirko i Stanisław Wigura.
We wrześniu mija kolejna, już 73 rocznica, tej katastrofy. Na Śląsku Cieszyńskim, w jego czeskiej części, zwanej Zaolziem, w malowniczej miejscowości Cierlicko jest skrawek ziemi, na którym wystartowali do wieczności polscy bohaterowie przestworzy.
Stoi tam, od roku 1950, pomnik ołomunieckiego artysty J. Pelikana, upamiętniający to tragiczne wydarzenie - symboliczny lotnik na wysokim kamiennym cokole, ozdobiony godłami Polski i Czechosłowacji.
W Cierlicku na kościeleckim wzgórzu, 400m nad Żwirkowiskiem stoi także drugi pomnik, jakim jest Dom Polski Żwirki i Wigury. Ten „żywy” pomnik powstał dzięki społecznej pracy i ogromnemu osobistemu zaangażowaniu wspaniałych ludzi po jednej i po drugiej stronie granicy. Powstawał on w latach 1989-1994 ; przy wejściu do obiektu marmurowa tablica ufundowana przez firmę Marbet z Bielska-Białej informuje:
Dom Polski im. Żwirki i Wigury powstał staraniem miejscowego Koła PZKO Cierlicko-Kościelec przy współudziale organizacji, przedsiębiorstw i instytucji z Zaolzia, Polski i Wielkiej Brytanii, lotników i spadochroniarzy polskich, a także dzięki ofiarności osób prywatnych. Dom ten jest miejscem najróżniejszych imprez kulturalnych, towarzyskich i rodzinnych. Odbywają się tutaj koncerty, przedstawienia, wystawy, zabawy młodzieżowe a także zebrania.
Tym razem w Domu Polskim odbywała się uroczystość wręczenia nagród laureatom V Konkursu Poetyckiego na cykl wierszy lub poemat w języku polskim i czeskim „O Nagrodę Skrzydła Ikara”. Ogłoszenie cyklicznego międzynarodowego konkursu „O Skrzydło Ikara” jest jednym z wielu symboli pobratymstwa i wspólnoty wśród naszych narodów.
Mit ikaryjski - osiąganie się z tym co najwyższe i nieuchwytne. W atmosferze patriotycznego i ikaryjskiego dążenia, wielu ludzi przyczyniło się przez dziesiątki lat, by śmierć polskich lotników na tym skrawku zaolziańskiej ziemi stała się symbolem. Żwirko i Wigura w kontekście swojej śmierci dokonali zbliżenia, porozumienia i w końcu pojednania narodów ziemi sztucznie kiedyś rozdzielonej.
Tamtego popołudnia, do Domu Polskiego, oprócz laureatów przybyło również sporo gości, dzięki czemu i ja miałam okazję brać udział w tej wzruszającej uroczystości. Impreza rozpoczęła się złożeniem kwiatów pod pomnikiem Żwirki i Wigury, odbyło się to przy płonących pochodniach i przepięknej grze na trąbce; było bardzo uroczyście, a nastrój sprzyjał wspomnieniom. Nim rozpoczęła się część kulturalna przeszłam do Izby Pamięci i tutaj dowiedziałam się całej historii nie tylko o tamtym tragicznym wydarzeniu, ale także historii związanej z upamiętnieniem tego miejsca. Uzupełniłam ją czytając książkę pt. „Żwirkowisko” wydaną w czeskim Cieszynie z okazji jubileuszu 70-rocznicy śmierci Żwirki i Wigury. I właśnie w oparciu o tę pracę zbiorową pragnę przybliżyć sylwetki polskich bohaterów a także symbolikę miejsca, gdzie zginęli Żwirko i Wigura.
Kapitan pil. Franciszek Żwirko i inż. Stanisław Wigura spotkali się w Akademickim Aeroklubie warszawskim w 1929 roku. Żwirko był już wtedy zawodowym pilotem wojskowym, który latał na wszystkich dostępnych mu maszynach, także na starych gruchotach nazywanych „latającymi trumnami”. Student Wigura dopiero uczył się sztuki latania, jako amator-sportowiec. Ale od kilku lat w czasie wolnym od nauki projektował „latające maszyny” - był współkonstruktorem awionetek WR-1 i RWD-1. Razem z Rogalskim i Drzewieckim pracował nad RWD-2 (stąd skrót RWD złożony z inicjałów trójki inżynierów). Właśnie na RWD-2 Żwirko i Wigura po raz pierwszy polecieli razem. Wyruszyli „pokazać polski samolot w Europie”. Ten na pozór spacerowy lot przyspieszył tempo rozwoju lotnictwa sportowego w Polsce. Przede wszystkim udowodnił, że piloci polscy na samolotach polskiej konstrukcji mogą śmiało uczestniczyć w europejskich „turniejach lotniczych”, takich jak Challenge Internationale des Avions de Tourisme...
Żwirko i Wigura zaprzyjaźnili się. Zaistniała między nimi mocna więź oparta na wzajemnym szacunku, zrozumieniu i wielkim zaufaniu. Razem latali na „erwudach”, uczestniczyli w rajdach i zawodach. Tworzyli znakomitą załogę, wyjątkową w historii „polskich skrzydeł”, niespotykaną w europejskim ani światowym lotnictwie sportowym. Zwycięska w najpoważniejszych konkursach krajowych, coraz bardziej popularna w Polsce załoga RWD dwukrotnie stanęła do próby sił z elitą lotników europejskich. Nominacja do Challenge’u była dla każdego lotnika satysfakcją i wyróżnieniem. Dla Żwirki i Wigury była również wielkim obowiązaniem - reprezentowali młode polskie lotnictwo sportowe i rozwijający się przemysł lotniczy, a także młodą Ojczyznę. Niestety, udział w II Challenge w 1930r. dla Polaków zakończył się fiaskiem.
III Challenge w 1932r. odbył się w Berlinie, bowiem w poprzednich dwóch edycjach zwyciężyli lotnicy Niemieckiego Aeroklubu. Aeroklub Polski reprezentowały trzy załogi na samolotach PZL-19 oraz dwie na RWD-6. Międzynarodowa komisja techniczna największą ilością punktów oceniła RWD-6 przed PZL-19, a dopiero za nimi uplasowały się maszyny włoskie, niemieckie i inne. 28 sierpnia 1932r dla Żwirki i Wigury był wielkim tryumfem. Polska załoga odniosła zwycięstwo w największej imprezie lotniczej na świecie.
Na lotnisku w Berlinie na cześć zwycięzców zabrzmiał „Mazurek Dąbrowskiego”, załopotała biało-czerwona flaga. Ta data dzisiaj wyznacza Święto Lotnictwa Polskiego.
Zwycięstwo Żwirki i Wigury oraz dobre lokaty innych polskich pilotów dały ekipie Aeroklubu RP zespołowe zwycięstwo w III Challenge’u. Był to nie tylko sukces sportowy... Ten międzynarodowy sukces był bardzo potrzebny zarówno lotnikom, konstruktorom i producentom sprzętu lotniczego a także wszystkim Polakom.
Rozumiejąc, jaką moc ma propaganda i że sportowe lotnictwo polskie bardzo jej potrzebuje, Żwirko i Wigura latali na liczne spotkania i imprezy. Do Aeroklubu RP nadeszło zaproszenie na meeting lotniczy do Pragi, który miał się odbyć 11 września 1932r., a nasi podniebni bohaterowie mieli być jego największą ozdobą. Przyjęli zaproszenie i wyruszyli. Niestety ten lot był ich ostatnim - lotem do wieczności.
Nad zaolziańskim Cierlickiem wściekły podmuch szalejącej wichury zamknął definitywnie historię życia największych polskich bohaterów przestworzy. Żwirko i Wigura razem „żeglowali po szlakach podniebnych” i zwyciężali w konkursach lotniczych, razem zginęli i razem zostali pochowani na warszawskich Powązkach w Alei Zasłużonych. W pogrzebie brało udział kilkadziesiąt tysięcy rodaków.
Zaolzie i cała Polska pogrążyły się w żałobie. Cierlicko stanęło przed zadaniem zachowania wieczystej pamięci bohaterskich lotników, stało się symbolem i pomostem braterstwa i przyjaźni. Spontanicznie rodziły się pomysły zachowania pamięci Żwirki i Wigury zarówno na Zaolziu, jak i w całej Polsce. I tak doszło do narodzin Żwirkowiska, największego świeckiego sanktuarium na Zaolziu, powstał tu również Komitet Budowy Pomnika Żwirki i Wigury.
Na początek zakupiono ten kawał lasu, który był miejscem tragedii. Uporządkowano teren, ogrodzono miejsca symbolicznych mogił i uwieńczono bramą z napisem: „Żwirki i Wigury start do wieczności”. Następnie zakonserwowano kikuty drzew, o które rozbił się samolot, nazwane zaraz po tragedii ”masztami śmierci”, wzniesiono prosty brzozowy krzyż, na którym zawieszono śmigło lotnicze. W roku 1935 ze środków finansowych Polaków powstała na Żwirkowisku piękna kaplica-mauzoleum, która doszczętnie została zniszczona przez hitlerowców w 1940r. i nie została już odbudowana.
Kraków również pragnął zaistnieć w miejscu tragedii na Żwirkowisku. Z inicjatywy krakowskiego IKC (Ilustrowany Kurier Codzienny) przeprowadzono zbiórkę funduszy oraz złomu metali półszlachetnych niezbędnych do odlania dzwonu nazwanego „Dzwonem Bohaterskich Lotników Żwirki i Wigury”. Pokrywały go płaskorzeźby wizerunków polskich bohaterów przestworzy, a napis na dzwonie taką miał treść:
„Kapitan W.P. Franciszek Żwirko, inżynier-konstruktor Stanisław Wigura, zwycięscy międzynarodowego Challenge zginęli śmiercią lotników wskutek straszliwej burzy nad Cierlickiem w drodze na zawody lotnicze do Pragi. Dzwon ten ufundowano na wieczystą pamiątkę tragedii, która wstrząsnęła do głębi całym społeczeństwem.”
Dzwon ten wystawiono na widok publiczny na rynku w Cieszynie w roku 1937r. Niestety niestabilne stosunki czesko-polskie na pograniczu Śląska Cieszyńskiego przyczyniły się do tego, że dzwon ten nigdy nie załkał requiem dla bohaterskich lotników. Mało tego, w 1939r. stał się łatwym łupem hitlerowskich najeźdźców, którzy przetopili go na pociski armatnie.
Po wojnie oficjalnym gospodarzem Żwirkowiska została gmina Cierlicko, miejscowi Polacy otoczyli je opieką. Nie sposób wymienić wszystkich, dzięki którym pamięć o ludziach i zdarzeniach tego miejsca przetrwała. Jednak spośród wszystkich wyróżniał się jeden, nazwany „ogrodnikiem pamięci, który plewi chwasty zapomnienia”, Józef Stebel. Od roku 1951 stał się kustoszem miejsca katastrofy polskich lotników. Oprowadzał gości opowiadając ciekawie o lotnikach, ich czynach i tragedii, wraz z żoną, na Żwirkowisku pielęgnował zieleń i kwiaty. W domu swoim miał wiele pamiątek, książek i fotografii. Napisał wiele artykułów prasowych i słuchowisk radiowych, których częstym tematem było Żwirkowisko. Utrzymywał także kontakty z rodzinami zmarłych tragicznie lotników. Po jego śmierci patronat nad pamiątkami przejęła żona, pani Helena, która udostępniła maleńką pracownię męża młodzieży z Miejscowego Koła PZKO Cierlicko-Kościelec. To zapoczątkowało pomysł urządzenia wystawy pamiątek. Zainteresowanie, z jakim się wystawa spotkała, uświadomiło organizatorom potrzebę utworzenia stałej ekspozycji. Kolejnym krokiem było podjęcie decyzji o wybudowaniu własnego Domu, który z każdym rokiem odwiedza coraz więcej Polaków i Polonii z całego świata. Obecnym gospodarzem Domu Polskiego w Cierlicku jest Jan Przywara - znawca Żwirkowiska i historii lotnictwa polskiego, którego można nazwać zaolziańskim „żwirkologiem”, bowiem losami legendarnych lotników zajmuje się już ponad dwadzieścia lat.
Wśród budowniczych Domu Polskiego im. Żwirki i Wigury istnieje takie stwierdzenie:
„Kto nazwał to miejsce Żwirkowiskiem, dzisiaj nikt nie wie, ale wszyscy wiedzą dlaczego.”
Krystyna M. Fedyszyn,
Melbourne 2005. tekst wg http://www.rotundabielsko.com/wiadomosci/wiadomosc02.asp
Tekst: Grzegorz Górka na podstawie różnych żródeł,
Zdjęcia: Grzegorz Górka, Joanna Wodarczyk - Staciwa, zdjęcie Zofii Kossak z internetu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz